negatywna
rozwiń
Zostawiłam w Pongo moje dwie kotki - na 3 noce. Kiedy je tam zawiozłam okazało się, że to niby "ranczo" to tak naprawdę dosyć zaniedbane podwórze, a kociarnia to drewniana chata. Oprócz moich nie było tam innych kotów. Dostały boks przy oknie - tak jak prosiłam. Boks bardzo malutki, nie był przygotowany - nie było kuwety, misek. jedyne co było to taka obita materiałem półka i na dole mały drapak z budką. Pani przyjmująca (inna niż ta, która odbiera telefon) powiedziała, że zaraz wszystko kotom doniesie i że da im dodatkowy drapak (nie było mnie już przy tym bo musiałam jechać z malutkim dzieckiem do lekarza do gdańska, gdzie byłam już spóźniona, bo nie mogłam tego Pongo najpierw znaleźć - nawigacja pokazywała inną lokalizację, a pani pod jedynym numerem podanym do Pongo nie obierała telefonu, więc nie mogłam się dopytać jak dojechać). Kiedy po dwóch dniach zadzwoniłam by dopytać jak się koty miewają otrzymałam odpowiedź, że się chowają. Wracaliśmy już do domu po dwóch nocach - zapytałam więc, czy moglibyśmy odebrać koty ok 19-20 (tym bardziej, że tak źle znoszą pobyt tam - chowają sie, unikają kontaktu itp.) to otrzymałam odpowiedź, że koty wydawane są do 17.30 a potem to jest tam już tylko strażnik... i koniec. acha i pani jeszcze powiedziała "no mam nadzieję, że się jednak oswoją" - czyli w ogóle nie wiedziała, że ja je tego samego lub następnego dnia już zabieram! - mimo, że były jedynymi kotami, które były pod opieką Pongo). Natomiast następnego dnia musiałam pojechać po koty miedzy 8.30 a 9.00 (mam malutkie dziecko - więc to nie takie proste - informowałam o tym panią) bo inaczej zostałaby mi policzona kolejna doba - czyli 50 zł (2x25).
Gdy pojechałam po koty była tam tylko jakaś młodziutka dziewczyna - zastałam ją na spacerze z psem. Podczas gdy ona zaprowadzała psa, ja poszłam pod kociarnię i zajrzałam przez okienko do ich poksu - nie było ich widac w boksie. Pytam, gdzie one są - pani mi mówi, że w tej budce się schowały i tam siedzą cały czas! Gdy weszłyśmy to ta młoda osoba nie była pewna, czy one tam na pewno są, bo tak były wciśnięte w róg tej maluteńkiej budki, że w ogóle ich nie było widać! Pytam czy jadły (pani powiedziała - chyba jadły - bo miska niby ruszona - ale przecież nie wiadomo, czy tylko jedna jadła, czy obie...). Druga kotka była tak przerażona, że nie mogłam jej z tej budki wyciągnąć. Nie wiem czy ktokolwiek próbował je oswoić, pogłaskać, spowodować, by poczuły się tam choć trochę lepiej. Nigdy więcej moje koty tam na pewno nie wylądują.
Podsumowując:
- dosyć ubogie i zaniedbane podwórze, a nie żadne ranczo
- kociarnia to zwykły, drewniany domek letniskowy, stojący w rogu podwórza
- inna osoba odbiera telefon, inna przyjmowała koty, inna oddawała
- od 17.30 do 8.30 rano na "ranczo" jest tylko strażnik! nie ma opieki!
- brak wyjścia na przeciw potrzebom zwierząt i ich właścicieli (zero reakcji na prośbę o możliwość odebrania kotów ok 19-20 - "bo jest tam już tylko strażnik i on zwierząt nie wydaje", a następnego dnia MUSIAŁAM odebrać koty do 9 bo inaczej policzonoby mi za kolejną dobę, więc MUSIAŁAM z małym dzieckiem (4,5 mies) specjalnie się zmieścić właśnie w tym przedziale czasowym (8.30-9.00)
- nikt tam nie zadbał o dobre samopoczucie kotów - pozostawione właściwie same sobie
- nikt nie pilnował, czy na pewno obie jedzą i piją (z miski ubywa więc pewnie jedzą)
- obiecanego dodatkowego drapaka w boksie wcale nie było - choć z uwagi na to, że koty przesiedziały cały pobyt w tej jednej budce to pwnie i tak by z niego z nie skrzystały.
BARDZO NISKO OCENIAM CAŁOŚĆ. ODRADZAM.
Wystawiona 21-05-2013 12:57
przez Małgorzata (89.69.205.*)
Zgłoś nadużycie
W trosce o wiarygodność opinii oraz reputację usługodawców rejestrujemy adresy IP komputerów, z których wystawiane są opinie.
Użytkownik wystawiający opinię proszony jest również o podanie danych kontaktowych, które nie są jednakże weryfikowane.