Wersja testowa jednego z najbardziej oczekiwanych produktów minionego roku właśnie została wycofana z rynku, by na nowo przyjrzeć się pomysłowi i wyeliminować powstałe po drodze błędy.
Google glass to okulary o tak zwanej rozszerzonej rzeczywistości, docelowo mają pełnić funkcję smartfona sterowanego głosem, który ma w nieco dokładniejszy od znanych nam sposobów przetwarzać język naturalny. Wiadomo również, że okulary mają funkcję wysyłania sygnału bezpośrednio do czaszki. Początkowo projekt miał zrewolucjonizować rynek smartfonów, miał to być całkiem nowy produkt jaki stworzył by nową potrzebę. Niestety firma nie wzięła pod uwagę wszystkich czynników jakie miały składać się na ostateczny obraz finalnego produktu. Pierwszym i chyba największym grzechem firmy była zaskakująco wysoka cena jak na produkt zabawkę. Drugim pewnie mało zaawansowana konfiguracja techniczna kompletnie nie dostosowana do ceny. Urządzenie jest wyposażone w pamięć o wielkości zaledwie 12GB pamięci użytkowej. Przy pomocy google glass można również robić zdjęcia i nagrywać filmy o całkiem niezłej rozdzielczości. Do kompletu mamy jeszcze wi-fi i inne już mniej efektowne i znane modyfikacje. Zapowiedzi pojawienia innowacyjnego gadżetu mocno rozczarowały fanów i potencjalnych kupców. 19 stycznie 2014 roku oficjalnie zakończono sprzedaż gadżetu, firma postanowiła zająć się projektem od podstaw. Już wiadomo, że projektem mają zająć się nowi specjaliści, niestety skoro pomysł ma być wdrożony na nowo to przed nami kilka lat oczekiwań na wypuszczenie go na rynek.
Ale powróćmy na chwilę do 2014 roku w którym możne było cieszyć się testową wersją google glass. Cena zestawu to 1500 dolarów trzeba jeszcze doliczyć cenę oprawek około 600 dolarów to daje nam 2100 dolarów czyli około 6500 zł za rewolucyjny gadżet. Wydaję się, że cena za zestaw nie jest specjalnie wysoka, ale pierwsze wrażenie psuje nam niepraktyczne i nieestetyczne. Można przymknąć oko na nieskładające się zauszniki, ale to wierzchołek góry lodowej . Kolejną wadą produktu jest długi czas ładowania około 2 godziny i krótki czas użytkowania około 60 min. Google nie pomyślał też o indywidualnym dostosowaniu, sprzęt na stałe łączy się tylko z jednym kontem google, czyli jeśli podarujemy komuś okulary pozostaną one skonfigurowane według upodobań pierwszego właściciela już na zawsze. Nie trzeba dodawać, że wersja testowa rozpoznaje tylko język angielski, ale jak sądzę jest to szczegół prosty do nadrobienia. Za to zdecydowanie na plus przemawia argument, że okulary rozpoznają lekko skaleczony polskim akcentem język angielski. Konfiguracja sprzętu jest bardzo prosta, po założeniu google glass na nos wyświetla się krótki filmik wprowadzający. Wyświetlacz jest nie wielki, podobnie patrzylibyśmy z dystansu 2,5 metra na monitor komputera o wielkości około 27 cali. Sterowanie ruchami i inne prezentowane w reklamie funkcje również funkcjonują bez większych zastrzeżeń. Choć strach pomyśleć co stałoby się gdyby w wypowiedzianej komendzie pojawił się błąd i zrobione przez nas zdjęcie czy filmik trafił do nieodpowiedniej osoby. Każdy z dostępnych parametrów jest sterowany głosem za pomocą komend, Oczywiście urządzenie nie będzie w pełni funkcjonować jeśli nie zostanie połączone ze smartfonem. Idea powstania urządzenia była prosta chcemy byś zawsze był w kontakcie z innymi tak często jak to tylko możliwe. Cóż z przykrością stwierdzam, że po około 10 min sprzęt rozgrzał się do 50 stopni a po 60 minutach intensywnego użytkowania był totalnie rozładowany. To chyba nie do końca wypełnione idea. Urządzenie jest wygodne, ale widać, że trzeba jeszcze włożyć sporo pracy w jego udoskonalenie. Bo czy naprawdę jest nam niezbędny gadżet o funkcji niskiej klasy aparatu i funkcjach które są już przecież nam znane ze sprzętów które użytkujemy na co dzień i to w cenie wysokiej klasy komputera?