Miejsca zabaw dla dzieci wydają się świetnie przystosowane do ich potrzeb. Nie zdajemy sobie jednak sprawy, że to również raj dla niebezpiecznych dla zdrowia bakterii.
Bakterie na drabinkach
Nie pozwalamy dzieciom dotykać wnętrza muszli klozetowej palcami, ani jeść z podłogi. Tymczasem zabieramy je na plac zabaw, który, jakby się wydawało, jest miejscem wspaniale przystosowanym do ich potrzeb. Niestety, nie zdajemy sobie sprawy, jak mylne jest to wrażenie.
Powierzchnia drabinek, huśtawek i zjeżdżalni to obok klamek w toaletach, wózków sklepowych oraz poręczy w tramwajach i autobusach – jedno z największych skupisk bakterii w przestrzeni publicznej. Według badań, zaniedbane sprzęty na placach zabaw mogą być brudniejsze niż przeciętny, domowy sedes.
Brudne piaskownice
Bakterie na drabinkach i zjeżdżalniach to jednak tylko szczyt góry lodowej. Wystarczy, że przypilnujemy dziecko, by dokładnie umyło ręce po skończonej zabawie. Dużo niebezpieczniejsze jednak mogą okazać się dla niego piaskownice.
Zwłaszcza, jeśli nasze dziecko bawi się na nieogrodzonym placu zabaw. Nierzadko bezpańskie lub wypuszczone na noc psy i koty biorą piaskownicę, za ogromną kuwetę. Odchody zwierząt to już prawdziwe zagrożenie na placu zabaw. Dziecko, zwłaszcza mniejsze, może nie zwrócić uwagi na to, czym właściwie się bawi, a następnie – odruchowo włożyć palce do buzi.
Stosunkowo niedawno problem ten został nagłośniony, a spółdzielnie odpowiedzialne za czystość w miejscach zabaw dla dzieci starają się poprawić standardy jakości – place zabaw zostają ogradzane, a piasek częściej wymieniany. Niemniej jednak to wciąż za mało, by zredukować ryzyko pojawienia się przykrych „niespodzianek” w obrębie piaskownicy do minimum.
Niebezpieczne sale zabaw
Kolejnym miejscem, w którym bawią się nasze dzieci, są sale zabaw w centrach handlowych. Co zaskakujące, mimo, że tym razem zabawy przebiegają w dużo sterylniejszych warunkach, nie są wolne od zagrożeń. Szczególnie uwielbianym przez bakterie miejscem są baseny z kulkami. Gubi się w nich wiele rzeczy – od resztek zabawek i ubrań po resztki jedzenia i gumy do żucia, które wypadły z buzi podczas wspaniałej zabawy. Badania sanepidu wykazują niekiedy nawet szczątkowe ilości odchodów i moczu.
Problem w tym, że kontrole czystości nie zdarzają się wystarczająco często. Zwykle bardziej wnikliwe badania są wykonywane dopiero po skargach rodziców. Dzieje się tak szczególnie w przypadku darmowych placów dla dzieci. Płatne sale oraz wypożyczalnie dmuchanych basenów mają zwykle lepsze standardy, bo nawet przez jedną skargę mogłyby stracić wielu klientów. W dzisiejszych czasach zaostrzonej konkurencji, muszą one dbać o higienę, by utrzymać się na rynku.