Jakie dziś mamy podejście do fotografii? Czy zastanawiamy się jeszcze nad tym, jak mają wyglądać zdjęcia, czy raczej jak dużo ma ich być? Fotografia analogowa to chwila powrotu do przeszłości, ukłon w stronę prawdziwej sztuki robienia zdjęć. A ciemnia jest tym miejscem, w którym możemy to zobaczyć na własne oczy.
WŁASNA CIEMNIA – TO JEST TO!
O tym, jaką przyjemność może sprawić własnoręczne wywołanie zdjęć, można się przekonać tylko samemu i na własnej skórze.
Co potrzeba, żeby pobyt w ciemni sprawiał nam radość i kończył się godnym pochwalenia rezultatem zdjęciowym? Na przygodę ciemniową składa się zarówno dobrze przygotowana ciemnia, jak i „Ciemniowiec” – ów zapaleniec, który zechce w niej spędzić dużo wolnego czasu, uzyskując dobrze wywołaną kliszę oraz piękne zdjęcia.
WYPOSAŻENIE CIEMNI
Co powinno znaleźć się w naszej ciemni? Najważniejsze, by na honorowym miejscu stanął powiększalnik – to dzięki niemu naświetlimy nasz papier i uzyskamy zdjęcie. Bardzo popularne nadal na polskim rynku są powiększalniki o wdzięcznej nazwie Krokus. Ich zadaniem – poprzez żarówkę umieszczoną w metalowej tubie i soczewki umieszczone poniżej – jest oświetlić maskownicę, czyli miejsce umieszczenie papieru. Klisza, włożona do specjalnego otworu, poprzez podświetlenie, rzuca obraz tego, co na niej jest – właśnie na maskownicę. Dzięki temu mamy podgląd tego, co niedługo będzie naszym zdjęciem wiszącym w ramce na ścianie. Możemy także wykadrować je odpowiednio – powiększając twarze, czy inne elementy. Dużym ułatwieniem jest, gdy posiadamy zegar sekundowy, który odliczałby czas naświetlania. Bez niego pozostaje nam liczyć sekundy w myślach, z nadzieją, że się nie pomylimy.
Musimy zadbać też o to, aby mieć odpowiednią ilość kuwet, w której kolejno pływać będą nasze odbitki. Najpierw po to, by uzyskać na nich obraz, później, by ten obraz utrwalić. Minimalnie trzeba mieć trzy kuwety, dobrze, gdy do każdej z nich mamy szczypce – długie trzymanie rąk w odczynnikach może spowodować, że nabawią się ciekawego koloru i zapachu, choć niektórzy właśnie taki lubią. Szczypce powinny mieć plastikowe bądź gumowe zakończenie – metalowa powierzchnia, nie dość, że zardzewieje, to na dodatek porani świeżo zrobione odbitki, a tego byśmy oczywiście nie chcieli. Jeśli decydujemy się na samodzielne wywołanie kliszy – podstawą jest posiadanie koreksu, w którym się ją umieści. Ciekawym sprawdzianem sprawności Ciemniowca jest nawinięcie kliszy na szpulę – robi się to oczywiście po ciemku, co wymaga bardzo dobrej propriorecepcji - orientacji własnego ciała w przestrzeni. Mając podstawowy sprzęt, warto zadbać o światło. A raczej o jego brak. Należy pamiętać, że ciemnia musi być całkowicie odseparowana od świata zewnętrznego. Można tego dokonać poprzez umieszczenie kotar w drzwiach i oknach. A najlepiej, jeśli pomieszczenie znajduje się w piwnicy, czy łazience –które zazwyczaj pozbawione są okien. Łazienka ma także tę przewagę, że znajduje się w niej woda bieżąca, o czym później.
ŚWIATŁO
Światło w ciemni fotograficznej nie może być światłem jasnym, a tym bardziej zwykłym światłem dziennym. Chodzi oczywiście o to, by nie zaświetlić luźno pozostawionego w ciemni papieru. Najlepiej, by światło było w kolorze czerwonym, oliwkowym, pomarańczowym. Wtedy ma się niemal stuprocentową gwarancję, że zarówno odczynniki nie ulegną zepsuciu, jak i wywoływane zdjęcia, czy nawet klisze – nie ulegną prześwietleniu. Zdarza się jednak, że żarówki dostępne jako akcesoria do fotografii analogowej mają kolor biały, mleczny. Trzeba wtedy uważnie czytać, czy się dopytać. Możliwe, że jest to żarówka przeznaczona do powiększalnika lub lampy studyjnej – w żadnym wypadku oświetlenia ciemni! Koszt zakupu samej żarówki jest oczywiście mniejszy niż lampy ciemniowej. Trzeba jednak zawsze się upewnić, że rozmiar gwintu pasuje do lampki, której chcemy użyć. Jeśli zdarzy się, że dobrana pieczołowicie żarówka mimo to zaświetli odbitki – warto ją odsunąć na większą odległość, odbić światło od ściany – zmniejszając jego siłę. Dobrze urządzona pod tym względem ciemna daje poczucie bezpieczeństwa, przytulności i komfortu.
PAPIER
Warto nieco więcej czasu poświęcić na wybór papieru. To przecież on ma zadbać o nasz efekt końcowy zdjęcia. Papier ciemniowy, dostępny w sklepach, ma znane
powszechnie wymiary. Począwszy od najtańszego 9x13, poprzez bardzo duży format 50x60, skończywszy na jeszcze większych, robionych specjalnie na zamówienie. Bardzo dużą zaletą zdjęć czarno – białych jest to, ze są one kontrastowe – wszystko zależy od światła naświetlającego. Papiery stałogradacyjne mają różny stopień gradacji – od miękkich, do bardzo kontrastowych. Są także papiery zmiennogradacyjne. Jeśli chodzi o powierzchnię, dostępne są papiery matowe, półmatowe, błyszczące i jedwabiste. Każda jest inna w wyglądzie i w dotyku – warto na próbę spróbować każdej z nich żeby wiedzieć, jak się zachowują podczas obróbki, jaka jest między nimi różnica, a co najważniejsze – jak wygląda końcowy efekt wizualny zdjęcia.
ODCZYNNIKI
Odczynniki dobieramy do rodzaju fotografii – czy czarno – białej, czy kolorowej. Rozrabiamy je z odpowiednią ilością wody (zazwyczaj są w proszku). Nie jest to trudne – wystarczy przestudiować instrukcję na opakowaniu. Należy zaopatrzyć się zarówno w wywoływacz, jak i utrwalacz.
OBRÓBKA
Jak wygląda kolejność wykonywania czynności w ciemni, gdy chce się wywołać zdjęcie.
1. Wybieramy zdjęcie z kliszy, podświetlając ją sobie na powiększalniku.
2. Ustawiamy format na maskownicy.
3. Odcinamy dopływ obcego światła, wyjmujemy papier, umieszczamy na maskownicy.
4. Naświetlamy papier kilka sekund (wcześniej możemy na pociętym kawałku sprawdzić, czy wybrany czas nie będzie za długi i czy zdjęcie nie sczernieje).
5. Wkładamy papier do kuwety z wywoływaczem, czekamy aż pojawi się obraz.
6. Zachwyceni tym, co zobaczyliśmy, przekładamy go do przerywacza – wody.
7. Następnie w kuwecie z utrwalaczem zdjęcie moczy się kilka minut. Trzeba wiedzieć, że źle utrwalone zdjęcie może po kilku miesiącach zacząć się odbarwiać, pojawią się na nim plamy, wyglądające jak zacieki.
8. Tak utrwalone zdjęcie ląduje w kranie z bieżącą wodą, po czym opłukane może spokojnie zacząć się suszyć.
9. Wersja oszczędnościowa suszenia - używamy suszarki do naczyń, bądź przyklejamy zdjęcie na kafelki w łazience. Wersja dla zaawansowanych – suszarka elektryczna, z płytą lustrzaną i lnianą nakładką – suszy zdjęcia na matowo, lub błyszcząco.
10. W zadowoleniu wychodzimy z ciemni i czekamy na okrzyki zachwytu najbliższych.
CIEKAWOSTKI
Skąd właściwie wzięło się określenie fotografia? Określenie to wprowadził w połowie XIX wieku niejaki J. Herschel i funkcjonuje ono z sukcesem do dziś. Termin ten jest połączeniem greckich słów: φως – fos, czyli światło i γράφειν – graphein, czyli pisać. Fotografia to zatem nic innego, niż pisanie za pomocą światła. Dlaczego warto choć raz w życiu spróbować takiej zabawy z fotografią? Chociażby dlatego, by móc w pełni poczuć się jak autor zdjęcia, widzieć na własnych oczach, jak ono powstaje, a na koniec – cieszyć się nim przez długie, długie lata.
hella.ch
fot. Skansen Białowieża, Marta Łobacz