Wielu z nas ma ciągle wewnętrzny opór przed wypiciem szklanki tak zwanej kranówy. Jednak czy różnica między nią a butelkową jest aż tak duża?
Wielu z nas ma ciągle wewnętrzny opór przed wypiciem szklanki tak zwanej „kranówy”.
Jednak czy różnica między nią a „butelkową” jest aż tak duża?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, iż już kilka lat temu wprowadzone zostały normy unijne,
zgodnie z którymi poziom jakości wody z kranu znacznie się podniósł. Według ekspertów na
tyle, że można spokojnie pić ją z domowego źródła.
Z ekologicznego punktu widzenia woda z kranu to błogosławieństwo dla planety – o ile
mniejsze byłoby zużycie plastiku, z którego robione są butelki! Co więcej, każdy ma taką
wodę, dosłownie, pod ręką.
Oczywiście można mieć pewne zastrzeżenia co do jej zdatności. Nie zapominajmy, że zanim
woda trafi do naszego kranu, musi pokonać wędrówkę rurami, które, niestety, nie należą do
najbardziej sterylnych miejsc. Rury te, wykonane ze stali, ołowiu, czy PCV, są uzbrojone w
mało smaczną tarczę w postaci chloru, zabezpieczającą przed rozwojem bakterii. Między
innymi dlatego częściej sięgamy po droższą butelkowaną, niż tańszą „kranówę” – wydaje
nam się bardziej ekskluzywnym produktem, bogatszym w minerały. Nic bardziej mylnego –
woda z kranu często ma więcej minerałów, niż jej tańszy sklepowy odpowiednik.
Każdy człowiek powinien wypijać w ciągu jednego dnia 30ml/kg swojej masy. Oznacza to, że
jeśli dana osoba waży 60kg, powinna wypić 1,8l (wykluczając, oczywiście, kawę oraz
alkohol). O ile łatwiejsze będzie spełnienie tego obowiązku, jeśli będziemy posługiwać się
wodą z kranu!
Nawet jeśli nie jesteśmy do końca przekonani do jej jakości, zawsze można zaopatrzyć się w
specjalne dzbanki do wody z filtrem, które nie dość, że ją oczyszczają, to jeszcze
wzbogacają o magnez.