U nas wyglądało to tak, że mój mąż (wtedy chłopak) przyszedł zapowiedziany wcześniej do domu moich rodziców. Zaanonsował się tak oficjalnie (a bywał na co dzień i czuł się tam jak w domu
) że od razu został rozpracowany
I pojawił się z wielkim bukietem kwiatów dla mamy oraz whisky dla taty. W gronie nas czworga powiedział, jakie mamy plany, że chce prosić o moją rękę i co oni na to. Oni na to, że jak na lato
Nie no, poważnie to mama się popłakała już w tym momencie, tato, że oni się zgadzają, a mój Misio w tym momencie bach na kolana i spytał, czy chcę zostać jego żoną
Tak to było i mnie się tak podoba, tradycyjnie