Ile może kosztować utrata dobrego imienia? I ile wspomniane dobre imię warte jest dla dużej korporacji. Czy jest tak potężna, że za nic ma ludzi, którzy oddali jej swoje zaufanie?
Takie i inne pytania, bywa, że mniej parlamentarne, przychodziły do mi głowy, słuchając mojego przyjaciela i jego opowieści o perypetiach z reklamacją telewizora marki „
SONY”. Marki-giganta w swoim segmencie. Do dziś
Sony kojarzył mi się z solidnością i tylko solidnością. I właściwie nie mamy zastrzeżeń do wyrobów. Firma jest rozgrzeszona z usterki. Każde urządzenie może przecież nawalić. Problemem jest bezwład, jakim wykazuje się biuro obsługi klientów
Sony. Centrum telefoniczne oczywiście odbiera telefony, ale nic z tego nie wynika. Sytuacja mimo zapewnień trwa już od zbyt długiego czasu i niestety końca nie widać.
Ciekaw jestem, co nawala w całym procesie. Mimo wszystko nie sądzę, że taka jest polityka firmy
Sony. Skłaniam się do wniosku, że to opieszałość obsługi regionu łódzkiego
SONY jest główną przyczyną niezadowolenia mojego zwykle dobierającego słowa przyjaciela.
Gdyby jednak firma chciała się zainteresować sprawą służę kontaktem do mojego kolegi Zbigniewa.
Jakie są wasze doświadczenia?
Mam nadzieję, że tylko Zbyszek miał takiego pecha