samuraj napisał:Najgorsze jest to, że chodzi o tytuł inżyniera. Gdyby chodziło o magistra dyscypliny humanistycznej (z całym szacunkiem dla absolwentów ) to pół biedy - taka osoba ma wówczas mniejsze szanse, by komuś zaszkodzić. Po prostu nie ma wstydu i honoru. Ale jeśli do pracy weźmie się inżynier z kupionym dyplomem, to strach się bać - jeszcze zbuduje most, który runie przy większych opadach... I to chyba nie zależy od czasów - oszuści zawsze istnieli.Przecież taki "inżynier" musi zdać jeszcze egzamin, a nie tylko przedstawić pracę. Poza tym ja nie będzie się znał na robocie to prędzej czy później wyjdą na jaw jego braki i dobrej pracy nie dostanie. Na szczęście, w czasach wolnego rynku zatrudnia się ludzi dobrych, a nie tylko z tytułem.
samuraj napisał:Najgorsze jest to, że chodzi o tytuł inżyniera. Gdyby chodziło o magistra dyscypliny humanistycznej (z całym szacunkiem dla absolwentów ) to pół biedy - taka osoba ma wówczas mniejsze szanse, by komuś zaszkodzić. Po prostu nie ma wstydu i honoru. Ale jeśli do pracy weźmie się inżynier z kupionym dyplomem, to strach się bać - jeszcze zbuduje most, który runie przy większych opadach... I to chyba nie zależy od czasów - oszuści zawsze istnieli.Na szczęście młodzi inżynierowie od razu nie projektują domów i mostów Ale tak serio to zwykła bezczelność inaczej tego nazwać nie można.
aleksander_wielki napisał:Jeśli ktoś jest dobrym kombinatorem, to i z egzaminem sobie poradzi na swój sposób. A co do braków, które są widoczne i wolnego rynku, to przypominam, że żyjemy w kraju, w którym kolesiostwo nadal odgrywa bardzo dużą rolę i takie osoby mogą dostać pracę w przedsiębiorstwach skarbu państwa, czy administracji państwowej i nikt nie będzie patrzył na ich wykształcenie tylko na "plecy". Wystarczy posłuchać radia albo kupić jakąś gazetę i każdego dnia można się dowiedzieć o nowej aferze z rodziną?znajomymi w tle...samuraj napisał:Najgorsze jest to, że chodzi o tytuł inżyniera. Gdyby chodziło o magistra dyscypliny humanistycznej (z całym szacunkiem dla absolwentów ) to pół biedy - taka osoba ma wówczas mniejsze szanse, by komuś zaszkodzić. Po prostu nie ma wstydu i honoru. Ale jeśli do pracy weźmie się inżynier z kupionym dyplomem, to strach się bać - jeszcze zbuduje most, który runie przy większych opadach... I to chyba nie zależy od czasów - oszuści zawsze istnieli.Przecież taki "inżynier" musi zdać jeszcze egzamin, a nie tylko przedstawić pracę. Poza tym ja nie będzie się znał na robocie to prędzej czy później wyjdą na jaw jego braki i dobrej pracy nie dostanie. Na szczęście, w czasach wolnego rynku zatrudnia się ludzi dobrych, a nie tylko z tytułem.