Mój dziadek zmarł w wieku 86 lat, po długiej chorobie. Nie zrozumcie mnie źle, ale wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, że już nie musi biedny tak cierpieć... a na stypie było nawet całiem wesoło, bo dziadek był człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru i każdy miał jakąś anegdotkę o nim
Było bardzo miło, bo była to też okazja żeby spotkać dawno nie widzianych członków rodzinki. Co innego jak ktoś odchodzi w kwiecie wieku... wtedy na pewno jest dużo smutniej.